Należy odnotować sporą zmianę w poczynaniach Kremla związanych z ekspansją na dalekiej północy i nie chodzi tu tylko o dość poetycko brzmiące nazwy nowobudowanych baz wojskowych.
Ministerstwo obrony Federacji Rosyjskiej jest dumne z postępów prac nad infrastrukturą na arktycznym archipelagu Ziemia Franciszka Józefa na Morzu Barentsa oraz na archipelagu Wysp Nowosyberyjskich na Oceanie Arktycznym. Zapewne położenie niegościnnych wysp znane jest tylko co najmniej średnio zaawansowanym znawcom geografii, lecz nie przeszkadza to oczywiście w ambitnym projekcie. Ziemia Franciszka Józefa, jak i Wyspy Nowosyberyjskie to nie miejsce dla turystycznych wypraw. W lecie, a jest tam taka pora roku, maksymalna temperatura nie przekracza kilku stopni Celsjusza, natomiast zimą spada ona do około pięćdziesięciu stopni poniżej zera. Archipelagi składają się z wielu wysp, w tym kilku większych. To właśnie na tych drugich Rosjanie budują nowe budynki umożliwiające przebywanie w tak surowym klimacie nawet ponad stu osobom. Wspominałem o nazewnictwie - baza na wyspie Ziemia Aleksandry nosi nazwę „ Arktyczna koniczyna”. Podobnie bezproblemowo inwestycja przebiega na Wyspach Nowosyberyjskich, a konkretnie na Wyspie Kotielnyj - tu wybór padł na równie odpowiednią nazwę „Północna koniczyna”. Wybrane nazwy nie wynikają tylko z większej, niż kiedyś to bywało, kreatywności wojskowych. Ich układ architektoniczny zbliżony jest to wspominanych roślin. W środku budynków znajduje się duże przeszklone pomieszczenie, mogące służyć za taras widokowy, od niego prowadzą drogi do poszczególnych kompleksów, czyli mieszkalnego, gastronomicznego, rekreacyjnego i administracyjnego. Nie podano informacji o innych kompleksach, ale nie można zapominać, że położenie nowych baz znakomicie ułatwia działalność rozpoznawczą, zwaną bardziej potocznie podsłuchiwaniem. Nie zapomniano o szczegółach, elewacje budowli pomalowano w rosyjskie barwy narodowe.
Małe garnizony wojskowe na krańcach cywilizowanego świata mają przed sobą spokojną, by nie powiedzieć monotonną służbę, lecz nie będą stacjonować tak daleko, aby z kimś walczyć. Cały pomysł polega przecież tylko na samej obecności. Będzie można śledzić działania NATO w bardziej dokładny sposób i mniejszym kosztem organizacyjnym. Rosjanie już dziś myślą o surowcach znajdujących się na dalekiej północy. Czym pewniejsza obecność w tym rejonie, tym mniejsza szansa na ewentualne dyskusje o przynależności szelfu terytorialnego i innych tego typu aspektach, bliższych dla geografów, niż wojskowych.
Zbigniew Wolski
Źródła: https://function.mil.ru/news_page/country/more.htm?id=12083361@egNews
https://function.mil.ru/images/thumbnails/900_71/t_-608323827_body.jp