ZAPOWIEDŹ ZAKUPU TURECKICH DRONÓW TO SABOTAŻ WYMIERZONY W POLSKIE FIRMY ZBROJENIOWE

Reklama

pt., 05/21/2021 - 08:30 -- zzz

MON najwyraźniej planuje zakupić tureckie drony Bayraktar TB2. Nie wiadomo jeszcze ile i za ile. Najważniejsze pytanie brzmi jednak: po co? Na wojnę z Rosją się nie nadadzą. Co więcej, akurat w produkcji dronów polskie firmy mają spory potencjał, ale MON już od lat to ignoruje. Teraz najwyraźniej kupi "bez trybu" od Turka.

O zakupie tureckich dronów dotychczas nie było wiadomo nic. Nie było żadnych plotek, sugestii czy przecieków. Nie było jakiejś kampanii reklamowej producenta w Polsce. - To jest zaskoczenie nawet dla ludzi z branży. Nic nie wskazywało na taki pomysł - mówi w rozmowie z Gazeta.pl Mariusz Cielma, redaktor naczelny miesięcznika "Nowa Technika Wojskowa".

 

Jednak znienacka w środę minister Mariusz Błaszczak wrzucił na Twittera taki oto wpis:

Na zdjęciu widać wyraźnie model tureckiego drona Bayraktar TB2 z polskimi oznaczeniami. "Już wkrótce dobre informacje" można odczytać chyba tylko w jeden sposób. Zwłaszcza że w przyszłym tygodniu do Turcji jedzie z wizytą prezydent Andrzej Duda. Pytaniem pozostaje tylko, co konkretnie chcemy kupić. Czy od razu całe drony, czy licencje na ich produkcję, czy może jakieś kluczowe technologie do połączenia z tym, co mamy już sami? Niezależnie od tego, jest to szalenie kontrowersyjny pomysł. Wśród dziennikarzy zajmujących się obronnością nie brakuje takich stwierdzeń jak "sabotaż".

Zakup wymykający się zrozumieniu

- Jestem zadziwiony, może nawet zażenowany, ale też trochę wzruszam ramionami. Przekraczamy po raz kolejny granice w kupowaniu uzbrojenia "bez trybu" - mówi Cielma. Dodaje, że brak jakichkolwiek wcześniejszych informacji i przecieków na temat tureckiego zakupu wskazuje na raczej pośpieszne postępowanie. - Gdyby były jakieś szersze plany i analizy, to na pewno byłoby coś wiadomo, bo i pewnie MON chciałby się pochwalić - mówi ekspert. Tymczasem jeszcze w kwietniu na sejmowej Komisji Obrony Narodowej wiceminister Wojciech Skurkiewicz relacjonował postępy w zakupach sprzętu latającego dla polskiego wojska. Odnośnie do programu Gryf, do którego najbardziej pasuje Bayraktar TB2, miał do powiedzenia tylko tyle, że trwa "ocena występowania Podstawowego Interesu Bezpieczeństwa Państwa". Czyli zastanawiano się, jak kupić ewentualny sprzęt i czy jest to na tyle ważna sprawa, żeby ominąć procedury przetargowe i przeprowadzić zakup ręcznie sterowany. W języku MON oznacza to w praktyce "to się jeszcze zobaczy, na razie nie ma konkretów".

Skąd nagły pośpiech w kwestii zakupu tureckich bezzałogowców? Polskie wojsko nie wyrusza na żadną misję zagraniczną, gdzie mogłyby się przydać. Bo na wojnę z Rosją, gdyby się szykowała, na pewno się nie przydadzą. - Z całą pewnością w otwartej wojnie z takim przeciwnikiem to nie byłby żaden atrybut - mówi Cielma. Drony Bayraktar TB2 owszem zdobyły w ostatnich latach dużą popularność za sprawą wojen w Libii, Syrii i o Górski Karabach. W Turcji stały się wręcz obiektem kultu. Nie zmienia to jednak faktu, że tego rodzaju sprzęt nadaje się tylko do konfliktów, w których przeciwnik nie dysponuje nowoczesnym, wielowarstwowym systemem obrony przeciwlotniczej. Takim, jakim dysponuje Rosja. - Przecież rozmawiamy o prostych małych samolotach, bez żadnych systemów samoobrony. W Polsce mogą się przydać do szkolenia w czasie pokoju i monitorowania sytuacji w czasie kryzysu - mówi Cielma.

Nie ulega przy tym wątpliwości, że polskie wojsko ma wielki deficyt dronów. Z trudnych do zrozumienia przyczyn nie kupujemy ich praktycznie w ogóle, choć nie ulega wątpliwości, że w pewnych okolicznościach mogą być bardzo cennym uzbrojeniem. W planach mamy szereg programów modernizacyjnych, mających na celu zakup bezzałogowców. Od takich wielkości telefonu, po spore samoloty. W 2016 roku utworzono nawet 12. Bazę Bezzałogowych Statków Powietrznych w Mirosławcu, która miała większość z tych planowanych maszyn przyjąć. Do dzisiaj nie dostała jednak żadnej z nich. Używa tylko garstki starszych maszyn zakupionych na potrzeby misji w Iraku i Afganistanie. Dodatkowo na jej terenie rozlokowali się Amerykanie ze swoimi dużymi bezzałogowcami MQ-9.

Polskie firmy pozostawione samym sobie

Być może MON postanowił przełamać wieloletnią niemoc decyzyjną i zakupić cokolwiek "z półki". Pozostaje mieć nadzieję, że jednocześnie zadbano o szeroki transfer technologii do Polski. - Od początku program Gryf miał dać taki zastrzyk nowoczesnych rozwiązań. Bez jednoczesnego zakupu nie ma jak zmusić zagranicznych firm do przekazania swoich rozwiązań - mówi Cielma. - Może właśnie z tego powodu ta umowa jeszcze pozytywnie mnie zaskoczy, jednak najwyraźniej pośpieszny i skryty proces jej procedowania nie napawa optymizmem - dodaje.

Sprawa jest dodatkowo bulwersująca dlatego, że jest w Polsce firma, która ma w zakresie dronów niebagatelny potencjał i doświadczenie. Grupa WB już od dekady z powodzeniem produkuje na przykład maszyny Flyeye i Warmate. Trochę kupiło ich polskie wojsko, ale więcej udało się ich sprzedać za granicę, co jest w realiach polskiej zbrojeniówki wielkim sukcesem. Są to maszyny z kategorii tych mniejszych niż Bayraktar TB2. - Jednak jeszcze te kilkanaście lat temu była wizja, że bezzałogowce mają być niszą naszej zbrojeniówki. Naprawdę był ku temu potencjał. Grupa WB prezentowała choćby projekt o nazwie Manta, który mógłby być czymś w klasie Bayraktara - opisuje Cielma.

Niestety na szumnych deklaracjach się skończyło. Państwo faktycznie nie wsparło rozwoju tego potencjału pieniędzmi, a firmy prywatne nie były chętne i zdolne same inwestować w coś, co do czego nie było pewne, że zostanie zakupione przez wojsko. Notoryczne opóźnienia programów nabycia bezzałogowców tylko utwierdzały je w tej ostrożności. Po dojściu PiS do władzy dodatkowo przestawiono wajchę na lokowanie zamówień wyłącznie w państwowej Polskiej Grupie Zbrojeniowej. Także tych dotyczących bazzałogowców, choć w PGZ nie było firm z doświadczeniem w tym zakresie. Prywatna Grupa WB takie doświadczenie posiadająca, została zostawiona na lodzie. - Dzisiaj ta szansa na zagospodarowanie bezzałogowej niszy minęła już bezpowrotnie. W dekadę na tym rynku pojawiła się silna konkurencja. Choćby właśnie ze strony Turków. Przespaliśmy tę szansę - mówi Cielma.

Turcja z problemami

Zakup tureckich bezzałogowców jest dodatkowo problematyczny ze względu na obecną politykę Turcji. Pod rządami Recepa Erdogana kraj skręcił mocno w kierunku autorytaryzmu, zbliżając się do Rosji i oddalając od NATO (choć formalnie w Sojuszu pozostając). Podjęto między innymi decyzję o zakupie rosyjskiego systemu przeciwlotniczego S-400, co doprowadziło do gwałtownej reakcji Amerykanów. Turcy zostali usunięci z programu budowy myśliwca F-35, którego byli członkiem od początku. Odmówiono im dostawy pierwszych maszyn, które przejęło lotnictwo USA. Ponadto obłożono niektóre tureckie firmy zbrojeniowe sankcjami.

Dodatkowo swoje sankcje wprowadzili między innymi Francuzi, Kanadyjczycy i Niemcy za różne działania Turcji wobec Kurdów i udział w wojnach w Libii oraz Syrii. Kanadyjskie sankcje są szczególnie istotne w kontekście spodziewanego polskiego zakupu tureckich bezzałogowców. Kanadyjczycy zablokowali eksport szeregu ważnych elementów używanych w bayraktarach, w tym głowicy optoelektronicznej, czyli oczu tych maszyn. Turcy twierdzą, że sobie z tym poradzili i zaczęli produkować swoje odpowiedniki.

 

Na wszystko to można by przymknąć oko, gdyby umowa na tureckie bezzałogowce zakładała szeroki transfer technologii do Polski. Na przykład produkcję tych maszyn w kraju choćby w zakładach PGZ, przy jednoczesnej współpracy z innymi polskimi firmami w celu opracowania naszych własnych systemów łączności i kontroli. Jednak tak jak mówił Cielma, sposób, w jaki najwyraźniej jest procedowany ten zakup, nie nastraja optymistycznie. Dotychczasowe zakupy "bez trybu" w wykonaniu MON Błaszczaka podobnie. Kontrakt na F-35 nie zakłada korzyści dla naszego przemysłu, na wyrzutnie rakiet HIMARS również, na systemy przeciwlotnicze Patriot symboliczne, na śmigłowce S-70i Blackhawk i AW-101 podobnie.

Pozostaje czekać na wizytę prezydenta w Turcji i więcej informacji.

Autor: 
zzz
Źródło: 

gazeta.pl

Reklama