Donald Trump wydał komunikat, że wg amerykańskich wojskowych wybuch nastąpił w wyniku ataku bombowego.
Szef personelu Białego Domu Mark Meadows powiedział w środę, że rząd Stanów Zjednoczonych nie wyklucza całkowicie, że eksplozja w Bejrucie była atakiem, dodał jednak, że USA nadal gromadzą informacje wywiadowcze na temat tego wybuchu.
Dzień wcześniej prezydent USA Donald Trump nazwał wybuch w porcie w Bejrucie "atakiem prawdopodobnie spowodowanym przez bombę".
Dzień później Minister obrony USA wyraził opinię, że potężna i tragiczna w skutkach eksplozja w Bejrucie była wypadkiem. "Dostępne informacje nie pozwalają jeszcze na jednoznaczną ocenę, ale większość źródeł potwierdza, że to był wypadek" - powiedział w środę Mark Esper.
Krótko. Analizy eksplozji w bejruckim porcie wciąż trwają, ale wydaje się pewne, że jej równoważnik trotylowy przekroczył granicę 2 kiloton. Przypuszczalnie daje jej to miejsce w czołówce najbardziej energetycznych eksplozji, z wyłączeniem zjawisk naturalnych i broni jądrowej.
Nieco dłużej. Nagła eksplozja w porcie przyniosła 2 tysiące rannych i 581 ofiar, przy czym 135 ciał nie dało się odnaleźć. Doki zostały niemal zmiecione z powierzchni ziemi, 600 pojazdów zdewastowanych, zaś kilkaset okolicznych budynków doznało poważnych uszkodzeń konstrukcyjnych. Huk i wstrząs odczuły pobliskie miejscowości, oddalone o 40 kilometrów. Przyczyną tragedii był pożar magazynów i zacumowanego statku, wypełnionych po brzegi niebezpiecznymi substancjami. Kluczową rolę odegrał ładunek 2,3 tys. ton saletry amonowej (azotanu amonu) – brązowawej soli, która miała trafić do rolników, jako źródło azotu dla nawozów sztucznych.
Brzmi znajomo, ale nie jest to opis libańskiej katastrofy z 4 sierpnia 2020, lecz bliźniaczych wydarzeń jakie wstrząsnęły amerykańskim portem Texas City w kwietniu 1947 roku.
Fotografia Texas City z 16 kwietnia 1947.
O tym, że związek NH4NO3 jest równie groźny co pożyteczny, przekonujemy się regularnie co kilka, kilkanaście lat – bez względu na szerokość geograficzną i powzięte środki ostrożności. Jednak wypadki z Teksasu oraz Bliskiego Wschodu są wyjątkowe. Towarzyszyły im jedne z największych konwencjonalnych oraz nieplanowanych wybuchów w historii. Nie mamy jeszcze wszystkich danych, ale wiemy na pewno, że o ile w Stanach Zjednoczonych zapłonowi uległo 2300 ton saletry amonowej, o tyle w stolicy Libanu żywioł ogarnął 2750 ton tej samej substancji.
O jak wielkich energiach mówimy? Raporty z lat 40. szacowały, że moc eksplozji jaka dotknęła Texas City była ekwiwalentem wybuchu 2,8–3,2 kiloton TNT (czyli wyzwoliła energię 11,7–13,3 teradżuli, ale pozwólcie, że będę dalej operował klasycznym równoważnikiem trotylowym). W związku z masą materiału, można by założyć, że zdarzenie w Bejrucie było jeszcze silniejsze, ale nie jest to wcale pewne. W amerykańskim porcie znajdowało się mniej saletry, za to magazynowano tam również ropę naftową i skrzynie trotylu. Nie zmienia to faktu, że efekty w obu przypadkach wydają się porównywalne i równie niszczycielskie. Pierwsze spekulacje na temat sytuacji w Bejrucie, wskazują na wartości w granicach od 2,2 do 3 kt.
Jedno z amatorskich nagrań eksplozji w Bejrucie 4 sierpnia 2020.
Na tle klasycznych ładunków wybuchowych, to naprawdę przerażający wynik. Za jedną z najpotężniejszych pozostających w służbie konwencjonalnych broni uchodzi GBU-43 (MOAB), pieszczotliwie nazywana Matką Wszystkich Bomb. Ten mierzący 9 metrów i ważący prawie 10 ton kolos sieje zniszczenie równoważne… 11 tonom trotylu (zaledwie 0,011 kt). Oznacza to, że Libańczycy byli świadkami wybuchu o sile 272 razy większej, niż to co oferuje najwydajniejsza współczesna amerykańska bomba lotnicza.
Rekord – jeżeli mówimy o efektach osiąganych bez użycia reakcji jądrowych – należy do testów Minor Scale oraz Misty Picture prowadzonych na poligonie w Nowym Meksyku latem 1985 roku. Klasyczne ładunki (do produkcji, których stosowano oczywiście saletrę amonową), zostały wtedy wykorzystane w ramach ćwiczeń, jako imitacje małych ładunków nuklearnych. Cel rzeczywiście osiągnięto, bowiem najbardziej imponujący z wybuchów sięgnął granicy 4,2 kt.
Dalej wkraczamy już w obszar zarezerwowany dla broni jądrowej. Bomba zrzucona na Hiroszimę 6 sierpnia 1945 roku (piszę ten tekst akurat w przeddzień rocznicy), na skutek rozszczepienia uranu błysnęła z mocą 15 kt. To daje do myślenia i pozwala zauważyć, że zniszczenia Bejrutu przypominają bardziej efekt detonacji małej głowicy nuklearnej* niż standardowego ładunku wybuchowego. W końcu 2,2–3 kilotony, to aż 15–20% całej mocy niesławnego Little Boya**.
* Dosłownie, bowiem najmniejsze taktyczne ładunki jądrowe, jak W54, często dysponowały mocą mniejszą od 1 kilotony.
** Jak również 0,006% osiągów sowieckiej Car Bomby. Ale broń termojądrowa to zupełnie inna kategoria “wagowa”.
kwantowo.pl/plportal.pl