Wojskowi, którzy starają się nie dopuścić do zatrucia La Palmy gazami wydobywającymi się z wulkanu

Reklama

ndz., 10/31/2021 - 15:09 -- MagdalenaL

Starszy kapral Maqueda, który opowiada o swojej pracy na La Palmie brzmi tak, jakby tracił głos, nieco nosowo. Być może ze zmęczenia, a może dlatego że jest całkowicieosłonięty w masce tlenowej i okularach. Zewsząd otaczają go dźwięki eksplozji, które powoduje wulkan oraz syreny ogromnego czerwonego samochodu UME, w którym pracuje, a który znajduje się na małym, odgrodzonym terenie w Tajuya - miejscu, gdzie miejscowi, turyści, dziennikarze i cała ekipa ratunkowa zbierają się, aby zobaczyć wulkan (i pracować).

Samochód nie daje Maquedzie dużej możliwości ruchu: siedzenia całkowicie przylegają do trzech ekranów, telefonu z rodzaju tych na całe życie i dwóch klawiatur owiniętych folią.

Maqueda pracuje wraz z zespołem prawie 20 wojskowych, którzy należą do Grupo de Intervención en Emergencias Tecnológicas y Medioambientales (Gietma) [Grupa Interwencyjna w Sytuacjach Zagrożenia Technologicznego i Środowiskowego], która jest częścią UME. To czym się zajmują to nic innego, jak monitorowanie gazów emitowanych przez wulkan, po to aby wyspa się nimi nie zatruła. „Używamy detektora gazu Rapid”, wyjaśnia Maqueda. Jest to urządzenie zamontowane na pojeździe, które obraca się (dokładnie tak jak śmigło) i daje nieprzerwanie informację o gazach wydobywających się z wulkanu.

Detektor Rapid

„(Detektor - przypis redakcji) Jest w stanie zmierzyć pięciokilometrową chmurę gazów i wykryć poszczególne z nich, które znajdują się na liście. Ponadto, jest w stanie określić ich kierunek." Tak więc, kiedy Rapid wykryje chmurę gazów na przykład taką jak z fabryk, analizuje ją, a wyniki trafiają do Maquedy. Ten, używając danych meteorologicznych (takich jak kierunek wiatru), jest w stanie podjąć określone działania, przykładowo zalecając ludności pozostanie w domach. „Kiedy Maqueda wysyła dokument, ja sporządzam raport oraz wysyłam go do zespołu technicznego, który jest odpowiedzialny za podejmowanie decyzji”, wyjaśnia podporucznik Roncero, który posiada dziewięcioletnie doświadczenie pracy w UME. „Jest to nieustanny proces, ale w przypadku nagłej sytuacji wszystko dzieje się w mgnieniu oka”, dodaje. Wojskowy podkreśla też, że pomimo dobrego nadzoru nad wulkanem, wiatr roznosi gazy. Mówiąc inaczej, „nie ma możliwości, że wszystko zostanie w tym samym miejscu, tak jak w Madrycie”, mówi używając porównania.

W „spisie” gazów, który posiada Rapid znajdują się wszystkie mogące występować na danym obszarze. Mogą być to przemysłowe produkty toksyczne lub środki bojowe. W przypadku wulkanu na La Palmie, szukamy dwutlenku siarki (w rzeczywistości, co sześć minut będzie włączał się mały "alarm" ostrzegający o jego obecności), fosforu, amoniaku… Maqueda i zespół znajdują się trzy i pół kilometra od wulkanu, dzięki temu aparat jest w stanie dokładnie zarejestrować wydobywające się gazy. „Rapid pozwala, oprócz 360-stopniowego pomiaru, na określenie czasu kolejnych wylewów lawy”, wyjaśnia Maqueda.

Również przeciwko Covid

Kontrola wylewów lawy jest niezmiernie istotna, „ponieważ wiatr spala nawozy z plantacji bananów, co może być niebezpieczne”. Teraz, „wiatr jest naszym sprzymierzeńcem”, ale może zamienić się w naszego wroga, jeśli tylko zmieni kierunek. Inny z ekranów znajdujących się w samochodzie służy do wykrywania radioaktywnych gazów, takich jak rad, który wytwarza się w procesie rozkładu promieniotwórczego uranu obecnego w ziemi i skałach.

Maqueda, urodzony w Tarragonie, ale zamieszkały w Madrycie, pracuje w Gietma od dwóch lat i stał się ekspertem od gazów. „Bycie przy wulkanie nie jest najgorszym z moich doświadczeń. Gietma walczyła również przeciwko pandemii Covid – jej członkowie zajmowali się dezynfekcją izolatek. Ale najgorsze było zajmowanie się trupami. „Próbowałem oddzielić życie osobiste od pracy, ale wchodziłeś i widziałeś staruszka o imieniu Antonio, witałeś się z nim, a następnego dnia Antonio już nie było...", mówi Maqueda, a jego głos łamie się z emocji.

W przypadku wulkanu, Maqueda mówi, że woli nie myśleć o najgorszych scenariuszach. „Kiedy wchodzę do strefy, ubrany w maseczkę i środki ochrony osobistej, nie myślę o tym co może się stać”, opowiada.

Przed wstąpieniem do Gietma był w Brygadzie Spadochronowej hiszpańskich Wojsk Lądowych przez 20 lat. Spędził również 6 lat w Artylerii w bazie wojskowej El Goloso.

Autor: 
Josefina G. Stegmann Tłumaczenie: Julia Śliwak

Reklama