
Foto: © Sputnik. Dmitry Vinogradov
Zestrzeliwując w listopadzie rosyjski Su-34, Turcja straciła możliwość „mszczenia się” na Rosji za rzekome naruszanie przestrzeni powietrznej. Na bazie Hmeimim rozmieszczono systemy S-400, a rosyjskie bombowce w Syrii wyposażono w rakiety „powietrze-powietrze”.
Tureckie władze w sobotę oświadczyły, że rosyjski samolot w piątek naruszył przestrzeń powietrzną Turcji. W związku z incydentem do MSZ Turcji został wezwany ambasador Rosji w Ankarze. Ministerstwo Obrony Rosji nazwało to oświadczenie gołosłownym i podkreśliło, że ani rosyjskie systemy przeciwrakietowe w Syrii, ani syryjskie radary nie zarejestrowały naruszenia granicy. Jakby tam nie było — jak pisze „Business Insider” — rozkład sił jest taki, że Ankara nie może „mścić się” na Rosji.
W listopadzie turecki myśliwiec F-16 zestrzelił rosyjski samolot Su-34. Turcja oświadczyła, że została naruszona jej przestrzeń powietrzna. W wyniku i tak zagmatwana sytuacja w regionie stała się jeszcze bardziej skomplikowana i bardziej nieprzewidywalna.
Następnie Rosja nasiliła naloty w obszarze, gdzie zestrzelono samolot i który Ankara uważa za strategicznie ważny dla siebie. Tymczasem – jak podkreśla „Business Insider” - Turcja w zasadzie nie ma możliwości „mszczenia się” za rosyjskie bombardowania.
Jest to związane z tym, że Rosja rozmieściła na bazie Hmeimim systemy rakietowe typu „ziemia-powietrze” oraz wyposażyła swoje bombowce w Syrii w rakiety „powietrze-powietrze”. – W wyniku Turcja straciła możliwość jako niezależny gracz do zmiany sytuacji strategicznej w Syrii zarówno na ziemi, jak i w powietrzu – powiedział turecki ekspert ds. wojskowości Metin Gurcan.
Źródło: https://pl.sputniknews.com/swiat/20160131/1961800/turcja-rosja-syria.html